Pewnego dnia coś mnie obudziło. Oprócz mnie w pokoju był M i moja suczka Saba. Powoli podnosząc się z łóżka zaczęłam nasłuchiwać.... coś piszczy... o....mały piesek. Moja sunia była w ciąży !!! Ona rodzi !!! Ogarnęła mnie radość mieszana ze zdziwieniem. Przygarnęliśmy ją jakiś miesiąc wcześniej, bo błąkała się biedaczka po ulicy, taka wychudzona i chora. A teraz? Rodzi !!! Niestety.....
Nie wiem co mogło spowodować taką a nie inną reakcję, ale....... odrzuciła swoje maleństwa :(. Były trzy.........dwa niestety zmarły :( Sunia miała gorączkę, a do tego nie było weterynarza, który się nią opiekował. Wyjechał. Właśnie wtedy. Ja nie wiedziałam co mam w ogóle robić??? Nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Ale postanowiłam jedno: zrobię wszystko, żeby choć ten jeden przeżył. I udało się :D Lucky ma dziś 11 miesięcy i jest ślicznym zdrowym pieskiem, a swoje imię zawdzięcza właśnie szczęściu :) Co było dalej? dowiecie się niebawem ....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz